Do aktorów spektaklu historycznego z okazji 150 rocznicy Powstania Styczniowego
Moi Drodzy
Pierwotnie napisałem inny tekst, który miał być krótkim komentarzem do Waszego spektaklu. Były w nim m.in. frazy o „wrażliwości patriotycznej”, o „wolności, która nie jest za darmo” itp. Wyrzuciłem jednak ten komentarz do pliku „Archiwum”. Chciałbym napisać o Was, zanim czas szybko pokryje Wasz wysiłek warstwą niepamięci.
Jestem pod wrażeniem Waszej umiejętności mobilizacji. W finalnym efekcie wypadliście znakomicie i chociaż pochwały niosą z sobą pewne ryzyko, grupowo i indywidualnie nie chcę tych pochwał szczędzić. Przywołajmy więc bohaterów Waszego występu:
• Dominika i Jakub, jako narratorzy. Dominika: nienaganna dykcja i swoboda w nadawaniu odpowiednich kształtów kolejnym wypowiadanym słowom. Jakub: charakterystyczny i skupiający uwagę głos (nie mam wątpliwości, że Kuba zwiększył tylko grono swoich fanek).
• Ola, jako Maria Ilnicka, autorka Manifestu: siła i żar w wezwaniu powstańczym (niewiele brakowało, a straciłbym poczucie rzeczywistości – i jeszcze chwila, a wybiegłbym na zewnątrz szukać jakichś Moskali).
• Kacper, jako buntowniczy oficer „czerwonych”: przejmujący wyrzut wobec słabości ducha (z szablą w ręku wyglądał jak epigon bohaterskiego generała Sierakowskiego).
• Jacek, jako margrabia Wielopolski: cynizm i dystans w głosie i ruchach (ale tak prowokacyjny, że chciało się od razu wejść z nim w dyskusję).
• Dawid, jako kosynier: scena umierania tak sugestywna, że z miejsca poruszyłaby służby medyczne z noszami – gdyby takie były na sali.
• Mateusz, jako oficer śledczy: śpiewny, zaskakujący wschodniosłowiański akcent oraz mocna i wyrazista rola .
• Kryspin, jako syberyjski zesłaniec: perfekcyjnie nostalgiczny, szczególnie wtedy, gdy wydobywał ze swojego instrumentu dźwięki Mazurka Dąbrowskiego.
• Mateusz, jako Traugutt: wykładający myśli dyktatora powstania w sposób niewymuszony (ale tak przejmujący, że coś ściskało za gardło).
• Ania, Kasia, Karolina, Sandra (wymieniam w kolejności alfabetycznej), jako matki, żony , siostry czy córki powstańców: dostojne i po prostu piękne, jakby żywcem przeniesione z XIX-wiecznych szlacheckich dworków.
•Przemek i Michał, technicy: pozorna ospałość, w rzeczywistości siła spokoju (bo nie przysnęli przecież w żadnej sekwencji spektaklu).
• Marcin: niewidoczny, ale trudno nie wspomnieć o człowieku do zadań specjalnych.
Dziękuje Wam za Wasze zaangażowanie. Za przeprowadzoną przez Was lekcję historii i patriotyzmu.
Pozwólcie, że skieruję podziękowania także do innych osób. Dziękuję:
- dziewczynom z klasy II a (Kasi, Sylwii, Kamili) za współpracę scenograficzną;
- Dyrekcji, za przychylność i życzliwość dla przedsięwzięcia;
- nauczycielom naszej szkoły za pomocną rękę;
- niezawodnemu Panu Stanisławowi Figasowi.
Odrębnie (na końcu, choć powinienem na początku) chciałem napisać najbardziej oczywistą dla mnie rzecz: spektakl nigdy by nie powstał bez Pani Profesor Beaty Rzeczkowskiej - Znamirowskiej.
Kiedy wieczorem 7 czerwca wracaliście z ulgą do domu, ja spotkałem najmilszych Waszych widzów. (Tacy mali, kilkuletni „partyzanci”). Na szczęście nie widziałem w ich oczkach znużenia. Jeszcze w trakcie spektaklu, patrząc na Was, zadawali swoim Mamom pytanie: „A Polaki wygrają?” No cóż. Zawisła ta niepewność w ciemnej przestrzeni Sali Domu Kultury. Krążyła po widowni i wciąż odbijała się echem we wnętrzu tych, którzy świadomie obserwowali scenę. Więc: „Czy Polaki wygrali? ”. A gdyby pytanie zadano Wam? Myślę, że wszyscy, z pełnym poczuciem dumy, moglibyście odpowiedzieć: „Tak. Wygraliśmy!”.